poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Toniki złuszczające - podstawa pielęgnacji

Oto przed Państwem kosmetyczny cud. Tonik złuszczający, wybawiciel cery problematycznej. Chciałam stworzyć serię o pielęgnacji, począwszy od demakijażu i oczyszczania skóry, skończywszy na kremie. Zacznę jednak od toniku, ponieważ, w mojej opinii, jest to kosmetyk, które diametralnie zmienia jakość naszej skóry. Z drugiej zaś strony jest to modny temat ostatnio i być może komuś moja opinia ułatwi decyzję o kupnie takiego produktu.



Tonik złuszczający, jak sam nazwa wskazuję to kosmetyk, który pomaga pozbyć się martwego naskórka, przy okazji codziennej pielęgnacji. Substancją czynną w takim produkcie jest oczywiście kwas, lub mieszanina kwasów. 

Tonik złuszczający Clinique typ 4, dla cery tłustej i trądzikowej - mój ulubieniec od wielu miesięcy. Jest to świetny i wydajny produkt do codziennej pielęgnacji, pozwali utrzymać moją kapryśną cerę w ryzach. Rozjaśnia skórę i blizny, wygładza nierówności, usuwa zaskórniki i goi wypryski. Zawiera 2% kwasu salicylowego. Dla mnie kosmetyczny must have. Należy pamiętać, że jest to produkt oparty o alkohol etylowy, w którym rozpuszcza się kwas BHA, osoby z cerą wrażliwą powinny uważać. Ja mimo, że posiadam cerę naczynkową, bardzo sobie ten produkt chwalę, nie podrażnia on mojej cery, nic mnie nie szczypie, ani nie mam uczucia ściągnięcia po jego użyciu.

FOREVER YOUNG
Tonik Forever Young 5% Kwasu salicylowego - to naprawdę godny polecenia produkt, ale tylko w przypadku cery tłustej i mocno zanieczyszczonej. Kwas salicylowy to zbawienie dla skóry przetłuszczającej się dzięki temu, że rozpuszcza się w tłuszczach jest w stanie zadziałać na takim typie cery, sprzyja procesowi gojenia wyprysków i podrażnień. W tym przypadku, dzięki dużemu stężeniu kwasu, tonik działa bardzo efektywnie, ale może przy tym przesuszać. Co nie zmienia faktu, że gorąco go polecam. Idelanie rozprawia się z wypryskami, odświeża i rozjaśnia skórę.

Gentle Exfoliator Brightening Toner, Tonik-piling złuszczający z Clarins - jest to kosmetyk-legenda, przynajmniej w angielskiej blogosferze. Tonik opart o mieszankę kwasów, kwasu glikolowego, winowego i salicylowego, oraz roślinne ekstrakty. Ma za zadnie złuszczyć i rozświetlić skórę, jednak jego użytkowanie w przypadku cery tłustej nie jest zbyt przyjemne, ponieważ zostawia on na powierzchni skóry lepki film, przez co mam wrażenie, że moja skóra nie oddycha, no i ciężko mi się używa. Nie zauważyłam jakiejś diametralnej różnicy na swojej skórze po jego użyciu, ale zobaczę jak się będzie sprawował w dłuższej perspektywie.

Z całej trójki prezentowanych toników gorąco polecam Tonik Clinique. To mój ulubieniec zeszłego roku, od wielu miesięcy gości w mojej kosmetyczce i nie wyobrażam sibie mojej pielęgnacji bez niego.
Temat kwasów w kosmetykach, to temat rzeka. Post jest więc tylko moja opinią na temat tych produktów, nie należy zapominać o ochronie słonecznej w trakcie użytkowania takich kosmetyków, potencjalnie fotoalergizujących

Do napisania.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Czy jestem perfumowanym snobem?

Uwielbiam perfumy od zawsze. Od kiedy pamiętam, uwielbiałam czytać o zapachach, wąchać i pachnieć. Mam świetny węch, nie jest przechwałka, po prostu natura obdarzyła mnie dobrze rozwiniętym zmysłem powonienia. Co za tym idzie, nie mam problemów z rozróżnianiem zapachów, potrafię wąchać godzinami, zapachy się mi nie mieszają, coraz częściej rozkładam zapachy na poszczególne nuty. Przez wiele lat w swojej bibliotece zapachowej, zgromadziłam mnóstwo zapachów, mam swoje ulubione nuty, ba, mam cały wachlarz ulubionych nut. Od wielu lat podczytuję Wizaż i tamtejsze forum perfumowe. Pamiętam jak do Polski wchodziły perfumerie niszowe, jaka fala przetaczała się przez fora, jakie mody panowały. Sama lubię zapachy niszowe, zwłaszcza w kontekście ostatnio reklamowanych i wypuszczanych perfum, które szalenie rozczarowują. Nie da się ukryć nisza jest nadal synonimem dobrego gustu zapachowego (taki stereotyp). Ja jednak uwielbiam zapachy, nie ograniczam się do jakiejkolwiek grupy perfum, czy to drogeryjnych, czy niszowych. Żaden ze mnie perfumowany snob, raczej kolekcjoner zapachów. Przedstawiam, więc 3 zapachy z niższej półki, które według mnie są godne uwagi.


Avon Pur Blanca - to jeden z pierwszych zapachów Avon, które było dane mi testować. Zapach białych kwiatów, początkowo gryzący w nos, po chwili mięknie, wysładza się, a później rozmydla, w szalenie urzekający sposób. Kojarzy mi się z wiosną i latem, z bukietem białego kwiecia, podsypanym luksusowym pudrem do ciała. 

Pret-a-Porter Coty - ten zapach to czyste wspomnienia, przewija się mojej pamięci od najmłodszych lat. Używały go moje ciotki, pamiętam reklamy telewizyjne tych perfum z lat dziewięćdziesiątych. Charakterystyczny cytrusowo-kwiatowy zapach. Na początku czuć w nim cytrusy, jednak nie jest to jakaś wybitnie owocowa nuta, raczej taki powiew świeżości z przewagą grejpfruta. Sam zapach nie jest wybitny, to raczej przeciętniak, ale w moim przypadku budzi wspomnienia. Trwałość średnia, lepiej trzyma się ubrań niż skóry, na skórze gorzknieje, wychodzi z niego goryczkowa nuta skórki z cytrusów.

Cerruti Image - według mnie piękny, czysty, leśny zapach. Trochę męski, orzeźwiający, z wyraźną omszałą nutą. Zapach, który dla odmiany wcale nie jest kwiatowy, przez co wydaje mi się bardzo elegancki. Wdług mnie jeden z ciekawszych świeżych zapachów. Trwałość bardzo dobra.

Do napisania.

Ulubieńcy lutego i marca 2014

Najtrudniejsza w blogowaniu, w moim przypadku, jest regularność. Pomysłów jest sporo, gorzej z ich realizacją. Wracając do tematu dzisiejszego posta, chciałabym pokazać ulubieńców ostatnich dwóch miesięcy. Gwoli wyjaśnienia, dla mnie były to produkty nowe, które na tyle mi się spodobały, że dołączyły do codziennych rytuałów pielęgnacyjnych i makijażowych.



Take The Day Of Clinique Balsam do demakijażu - kolejny udany produkt firmy Clinique, bardzo popularny ostatnio. Kosmetyk ma postać gęstego masła, które roztapia się na skórze i zmienia się w olejek. Jest bezzapachowy, wydajny i dokładnie zmywa makijaż. Używam go do podwójnego oczyszczania twarzy, jako krok pierwszy, później używam mleczka lub delikatnego żelu. Często wykonuję też masaż twarzy przy demakijażu, żeby dokładnie oczyścić twarz ( zwłaszcza, że używam wysokich filtrów i silikonowych podkładów/kremów bb). Poza tym często używam ręczników/ściereczek z mikrofibry do ściągania tego balsamu z twarzy (sposób polecany przez Carloline Hirons, polecam jej bloga), bardzo relaksujący rytuał.

Żel hialuronowy Soraya - nazwa tego kosmetyku to: Hialuronowy Mikrozastrzyk, trochę słabo, ale cóż. Jest to gęsty kwas hialuronowy z konserwantami. Ośmielę się to nazwać polskim odpowiednikiem Hydraluronu (Hydraluron Moisture Booster Indeed Labs), który nie posiada w swym składzie antyoksydantu (Hydraluron posiada ekstrakt z czerwonych alg). Oh well. Da się to przeżyć, można nałożyć na twarz krem z antyoksydantami. Wracając do żelu, robi to co ma robić żel hialuronowy, łapie wilgoć, jeśli nałoży się go na wilgotną skórę, np. spryskaną wodą termalną. Poza tym nie roluje się, co nieustannie czyni mi Kwiatowy żel hialuronowy z BU. 

Mleczko pilęgnacyjne do ciała HIPP - to mój ulubieniec od lat. Wracam do niego, kiedy moja skóra jest przesuszona i łuszcząca, a taka jest zimą i w czasie napadu alergii. Genialnie nawilża i szybka się wchłania, skóra po jego użyciu jest ukojona, nie swędzi, znika 'rybia łuska', posiada subtelny, pudrowo-kwiatowy zapach, dość długo wyczuwalny na skórze. Nie uczula, poza tym jest wydajne i tanie.

Puder Bourjois Healthy Balance - puder prasowany w kolorze 51 Vanille. Kolor jest dość jasny, a na twarzy zupełnie transparentny. Puder jest bardzo dobrze zmielony, idealnie stapia się ze skórą i utrwala makijaż. Nie tworzy na twarzy płaskiego matu, przez co twarz nie sprawia wrażenia ciężkiej maski. Ślicznie pachnie morelami. Jest zapakowany w poręczne pudełeczko, które można zabrać ze sobą wszędzie (wielka zaleta pudrów prasowanych).


Nawilżający róż do policzków Sephora nr 10 Romantic Rose - kupiłam z czystej ciekawości, ponieważ chciałam odświeżyć swój makijaż. Kolor to taki dziewczęcy róż, odrobinę różany. Nadaje twarzy świeżości, rozpromienia. Według mnie jest to taki neutralny kolor, ani za ciepły, ani za zimny, pasujący większości. Trwałość bez zarzutu, na mojej tłustej cerze trzyma się 6 godzin, po tym czasie muszę go aplikować ponownie (zaznaczam, że mam tendencję do dotykania twarzy). Jest bezdrobinkowy, choć w świetle można dostrzec lekką satynę, jednak na twarzy to absolutny mat.

Dr. G Gowoonsesang Brightening Balm Super Light - koreański krem bb, brat popularnego w 'internetach' kremu, w zdecydowanie jaśniejszym odcieniu, bez ziemistych tonów. Dla mnie to średnio kryjący podkład, wzbogacony o wysoki filtr i składniki pielęgnacyjne, których jest bardzo dużo w tym kremie. Ładnie kryje, nawilża, daje satynowe wykończenie. Poświęcę mu oddzielny post, bo jest to ciekawy produkt.
W tych miesiącach królowały kwiatowe zapachy. Oraz testy. Wieeeele testów, jednak były to w większości testy zapachów orientalnych, począwszy od Isparty, Perfumerie Generale, która miała swoją niedawną premierę, i która kusiła mnie od dłuższego czasu. Isparta jest piękna. Dymna róża, podbita szyprem, damsko-męski orientalny miks, który niepodobny jest do niczego co do tej pory wąchałam. Poza tym jest nieziemsko trwały.
Kolejne testowane perfumy to było Alkemi, Laboratorio Olfattivo. To coś w moim stylu, od początku do końca. Drewno i przyprawy, z dodatkiem Ylang Ylang i paczuli, początek to bardzo żywiczne nuty powoli przechodzące w miękką wanilię z przyprawami, wraz z moją ukochaną paczulą. Coś pięknego :)
Poza tym testowałam też kilka zapachów Serge'a Lutensa, Diptyque i Phaedon. Tutaj też mam kilku faworytów, ale wymagają jeszcze głębszego przetestowania.

Ulubionym zapachem w tych miesiącach to było Chloe Chloe EDP. Początkowo, kiedy testowałam ten zapach, strasznie mnie irytował, wyłaziła z niego kwaśna nuta, której nie lubię w perfumach, jednak w miarę użytkowania Chloe wgryza się w skórę i pięknie z nią współpracuje. Zapach pięknie się rozwija w cieplejszych miesiącach, cudownie pachnie delikatnymi, białymi kwiatami.
Drugim zapachem używanym przeze mnie dość często w ostatnich miesiącach były Molecule 01 Escentric Molecules. Cóż mogę powiedzieć, skusiłam się na niego po wielu testach. Zapach dziwadło. Dla mnie pachnie drewnem ze szczyptą czegoś cytrusowego, dla mojego chłopaka jest to zapach czegoś nienaturalnego, jakby sztucznego tworzywa, aczkolwiek nadal jest to zapach przyjemny. Czasem się rozwija, układa się miękko na skórze, odrobinę się osładzając, trochę jakby żywicznie. Czasem wogóle się nie rozwija, układa się na ubraniach, szalikach, tak jakby poza mną. Czy działa na facetów, czy są to feromony? Według mnie nie. Jest to zapach jak najbardziej ładny i ciekawy. Może właśnie przez tę ciekawość i oryginalność ludzie zwracają na niego uwagę.

To by było na tyle. Do napisania.



czwartek, 6 marca 2014

Kosmetyki Decleor - moja opinia



W ten dość pochmurny czwartkowy dzień chciałbym napisać kilka słów o kosmetykach firmy Decleor. Decleor to francuska firma specjalizująca się w kosmetykach aromaterapeutycznych. Firma jest na rynku od 40 i charakteryzuje się holistycznym podejściem do pielęgnacji. Naturalne, wyselekcjonowane, świetnej jakości składniki są, w tym przypadku, połączone w pięknie pachnące specyfiki, które bazują na aromaterapii. Sposób aplikacji tych produktów, sprawia, że ich użytkowanie jest niesamowicie relaksujące.




Balsam na noc z aromaesencji Ylang Ylang - to balsam do skóry tłustej, który stosuję na noc. Ma za zadanie balansować i oczyszczać cerę, oraz redukować niedoskonałości i zapalenia na skórze. Posiada przyjemny ziołowy zapach z charakterystyczną nutą Ylang Ylang. Uwielbiam ten balsam, jest to gęsta pasta, którą należy rozgrzać w dłoniach przed naniesieniem na twarz. Aplikujemy go stemplując rękami twarz, następnie wykonujemy delikatny masaż. I to jest najfajniejsze w tym wszystkim. Masaż twarzy to naprawdę relaksujący zabieg. Serio. Po całym dniu spędzonym przed komputerem ten balsam to taki mini-zabieg Spa. Skóra po jego użyciu jest wyciszona, miękka, odżywiona, wypryski goją się szybciej, a twarz jest rozjaśniona. Jego zapach pozwala się zrelaksować i przygotować do snu.

Aromaesencja Neroli - relaksujący olejek do twarzy, który stosuje na dzień. Wylewam 3-4 krople olejku w zagłębienie dłonie rozmasowuje w rekach i nakładam na twarz. Najpierw przykładam dłonie(stempluję dłońmi twarz), a później wykonuje delikatny masaż twarzy. Po użyciu tego olejku skóra jest miękka i delikatna. Po dłuższym używaniu, tego duetu, twarz mniej się błyszczy, a pory są obkurczone. 

Aroma Cleanse Naturalny Krem Peelingujący do twarzy - dla mnie to troche trudny kosmetyk. Nakładam go na twarz, odczekuję, aż wyschnie, a nastepnie ściągam go kulistymi ruchami. Pachnie przyjemnie, ziołowe, odrobinę tymiankiem, który jest w składzie. Probelm polega na tym, że nie udaje mi sie go ściągnąć do końca podczas takiego masowania, a sama maseczka ciężko zmywa sie wodą. Nie mniej jednak spełnia on swoje zadanie, bo gdy już udaje mi się zmyć ta maseczkę to twarz jest wyraźnie odświeżona, rozjaśniona, a stary naskórek zostaje złuszczony.

Podsumowując, szczerze polecam Aromaesencję i Balsam na noc, są to świetne kosmetyki, które znakomicie działają na skórę, a przy tym relaksują. Ich działanie aromaterapeutyczne rekompensuje wysoka cenę. Jestem wielka fanką aromaterapii, oprócz czystych olejków eterycznych, które stosuję na różne sposoby, bardzo sobie cenię takie produkty. Kosmetyki Decleor skradły moje serce i jeszcze nie raz po nie sięgnę. Produkty tej firmy dostępne są w internetowym sklepie Douglas i w internetowych aptekach, oraz na Allegro. Gorąco polecam. 

piątek, 21 lutego 2014

Pamper Evening Ideas

Tłumaczenie tego bezpośrednio na polski jest dość śmieszne. Generalnie pomysł jest taki, że organizujemy sobie taki wieczór(teoretycznie wieczór) na odpicowanie SIEBIE. Twarz, ciało, włosy, co kto lubi. Wydawać się by mogło, że to trochę infantylne, jednak taki wieczór, podczas którego skupiamy się na relaksie, pielęgnacji i wyciszeniu, to genialny pomysł na odstresowanie, złapanie dystansu, odświeżeniu umysłu.


Produkty o których tym razem chcę wspomnieć, należą do kategorii: umilacze. Umilają wieczór. Pięknie pachną. Działają.

Caudalie Divine Scrub - cukrowy piling do ciała o charakterystycznym dla tej linii zapachu. Dzięki zawartości naturalnych olejków zabezpiecza skórę przed wysychaniem. Cukrowe drobinki nie są za ostre, ani za duże, co sprawia, że nie podrażniają skóry.
Caudalie Divine Oil - olejek do ciała o cudownym zapachu. Najlepiej stosować na lekko wilgotne ciało, wygładza i odżywia. Sprawdza się przy masażu ciała, często stosuję po siłowni, żeby rozmasować mięśnie.
Parsley Seed Clinsing Mask Aesop - maseczka oczyszczająca na bazie glinki. Pachnie lawendą. Genialnie oczyszcza skórę, wystarczy niewielka ilość na całą twarz, po jej użyciu twarz jest rozjaśniona i uspokojona, wypryski szybciej się goją. Jest droga, ale wydajna. Dostępna stacjonarnie w Galilu lub online, na ich stronie.
Naturalne olejki eteryczne, lawendowy i eukaliptusowy Dr Beta - mój ulubiony sposób na relaks to aromaterapia. Od wielu lat stosuje olejki eteryczne, czy to w formie aromatycznych kąpieli, czy też w formie kominków i inhalacji. Lawendowy olejek świetnie relaksuje i wycisza, ułatwia zasypianie. Poza tym uśmierza ból przy poparzeniu, sprawdzałam ;) 
Olejek eukaliptusowy to mój faworyt, uwielbiam jego zapach, niesamowicie odświeża, a przy tym relaksuje. Jest dość intensywny więc nie należy przesadzać z jego ilością. Do kąpieli dodaję 3 krople olejku lawendowego i 4 krople olejku eukaliptusowego. Do kominka dodaję 6 kropli olejku eukaliptusowego i 2 krople olejku lawendowego (w tym miejscu proponuję poeksperymentować, dla niektórych taka ilość olejków może być stanowczo za duża, zamiast relaksować może przyprawiać o ból głowy). 
Enjoy, take your time!

wtorek, 18 lutego 2014

Ulubieńcy stycznia 2014

Styczeń minął pod znakiem zmiennej pogody. Raz wiosna, raz zima. Ulubieńcy to przede wszystkim kremy regenerujące Yves Rocher. Dwa świetne kremy, które bardzo dobrze sprawdzają się w czasie mrozów i kuracji z kwasami. Nawilżają, regenerują, dzięki nim skóra jest miękka i odżywiona.


Krem przeciwzmarszczkowy pod oczy Riche Creme Yves Rocher - ulubieniec całego miesiąca. Dobrze nawilża, wygładza dzięki temu drobne zmarszczki, nie uczula. Po dłuższym czasie stosowania mocno regeneruje skórę pod oczami. Pięknie pachnie, co umila jego aplikację, a zwartość olejków sprawia, że podczas nakładania można zrobić masaż okolic oczu.

Krem przeciwzmarszczkowy intensywnie regenerujący Riche Creme Yves Rocher- używałam go zarówno na noc jak i sporadycznie na dzień, zwłaszcza podczas dużych mrozów. Musze zaznaczyć, że mam tłustą cerę, a ten krem sprawdza się u mnie rewelacyjnie. Duża zwartość olejków balansuje lekko skórę. Również przyjemnie pachnie.

Seria Riche Creme według producenta polecana jest dla kobiet po 50 roku życia. BZDURA. Dostosuj krem do swoich potrzeb, nie do wieku. Ja mam 27 lat i ta seria mi służy. Szukasz nawilżenia i regeneracji, spróbuj tych kosmetyków.

Estee Lauder Advanced Night Repair Krem pod oczy - w mojej ocenie lekki, krem nawilżający, wygładzający zmarszczki, jednak krem z serii Riche Creme nawilża mocniej.

Dr Hauschka nawilżający krem pod oczy - delikatny krem pod oczy. Jedyne co robi to nawilża. Nie podrażnia i nie robi niczego ze zmarszczkami. Nadaje się pod makijaż, używałam go na dzień.

Tonik Złuszczający Clinique Typ 4 - ulubieniec ostatnich miesięcy. Rozświetla, złuszcza martwy naskórek. Pomaga utrzymać skórę w dobrej kondycji. Rozprawia się z zaskórnikami. Pomimo alkoholu w składzie mnie nie podrażnia i nie robi buraka na twarzy.

Alien Thierry Mugler EDP - prezent gwiazdkowy. Piękny zapach. Ciepły, jaśminowy, kobiecy. Używałam namiętnie codziennie. Tak, na dzień. Nie dzielę zapachów na wieczorowe i dzienne. Lubie zmieniać zapach wraz z porami roku. Ten kojarzył mi się z grudniem i styczniem. 

Filtr Vichy Capitol Soleil 50 SPF emulsja matująca - świetny filtr, nadaje się pod makijaż, twarz po jego użyciu jest aksamitna, makijaż sie dobrze trzyma.



Receptura Babuszki Agafii Szampon przeciw wypadaniu włosów - to było zaskoczenie stycznia. Szampon był prezentem od Mamy mojego chłopaka. Sprawdził sie znakomicie, rzeczywiście ogranicza wypadanie włosów, moge je rozczesać bez stosowania odżywki, co nie zdażyło mi sie od dobrych kilku lat.

Cetaphil Emulsja do mycia twarzy - ulubiony produkt do zmywania twarzy w styczniu. Zmywa makijaż, oczyszcza, nie wysusza. Jest tani i ogólnie dostępny w aptekach.

Nuxe Rive de Miel regenerujący balsam do ust na bazie miodu - świetny produkt,nawilża, regeneruje, długo pozostaje na ustach, tworząc w tym czasie barierę ochronną.

L'oreal Elseve olejek do włosów - stosuje po myciu, sprawia, że włosy odrobinę łatwiej się rozczesują i co najważniejsze nie elektryzują się przez cały dzień. Lekko nabłyszcza włosy, nie obciąża, jest wydajny. To już moje drugie opakowanie.

Ulubione produkty do makijażu w styczniu:
Podkładem po który sięgałam najczęściej był Skin Ilusion Clarins w odcieniu 105 Nude Średnio kryjący, daje satynowe wykończenie. Matujący Puder Prasowany Inglot Stage Sport Studio w odcieniu 302 to mocno matujący produkt w żółtym odcieniu, na twarzy jest transparentny. Byłam zadowolona z jego działania, naprawdę na długo matuje i trzyma się na twarzy. Osoby z suchą skóra może wysuszać i dawać uczucie ściągnięcia, w przypadku takiej cery odradzam jego stosowanie. Korektor Perfect Match L'oreal stosuje pod oczy i na twarz. Dobrze kryje, długo trzyma się na twarzy, stapia się ze skórą i współpracuje z podkładem. Róż Bourjous w odcieniu 37 Rose Pompon to klasyk, ładny kolor, średnia trwałość na tym podkładzie, ale jego mały rozmiar pozwala zabrać go ze sobą i poprawić makijaż w razie potrzeby. Jest dość twardy, wymaga użycia dość sztywnego pędzla, ale dzięki takiej formule jest bardzo wydajny, a trzeba zaznaczyć, że w opakowaniu jest go niewiele. Tusz do rzęs Sumptuous Extreme Estee Lauder Extreme Black 01 to miniaturka dołączona do zestawu z kremem pod oczy. Dobry tusz, nie rozmazuje się w ciągu dnia, a przy pracy przed komputerem to ważne. Dobrze rozdziela, lekko wydłuża. Jest OK.
To chyba tyle. Sporo jak na pierwszy raz.

Pozdrawiam.



piątek, 11 października 2013

Dzień dobry,

początki bywają trudne. Chciałabym tu pisać o wielu rzeczach, od kosmetyków po tematy treningowe i dietetyczne, ale również o błahostkach życia codziennego. Zaczynajmy!